Relacja ze spektaklu "Hamlet" - czerwiec 2019 r.


9 czerwca zamykaliśmy drugi sezon działalności Melpomeny. Na tę okazję musieliśmy zaplanować coś wyjątkowego. Dlatego właśnie wybraliśmy się na spektakl nietypowy... pod wieloma względami. Zobaczyliśmy "Hamleta" Teatru Polskiego w reżyserii Mai Kleczewskiej...



Z twórczością Kleczewskiej mieliśmy już do czynienia. Jej "Malowany ptak" reżyserowany dla tego samego teatru nie pozostawił nam złudzeń co do specyficzności tworzonych przez artystkę przedstawień. I tym razem spodziewaliśmy się więc silnych wrażeń i zaskakujących rozwiązań.



"Hamlet" okazał się jednak nie tyle przedstawieniem teatralnym, co raczej wydarzeniem  performatywnym, sztuką płynną, spektaklem niejako interaktywnym.



Jeśli ktoś z Was czytał "Grę w klasy" Cortazara albo oglądał najnowsze "Czarne lustro" produkowane przez Netflix, to może poszukiwać podobieństw w sposobie odbioru przedstawienia Kleczewskiej. Historia szekspirowskiego Hamleta opowiadana była bowiem przez aktorów w trzech równoległych czasowo płaszczyznach. Widz - w słuchawkach na uszach - sam wybierał odsłuchiwaną przez siebie w danym momencie ścieżkę dźwiękową - dokonywał tym samym wyboru sceny, którą w tej chwili  oglądał. 


Spacerując więc po ubranej w scenografię Zbigniewa Libery Starej Rzeźni (to kolejny element budujący wyjątkowość przedstawienia) widzowie obserwowali działania aktorów w różnej kolejności i z różnych perspektyw.




Aktorzy (polscy i ukraińscy) byli na wyciągnięcie ręki odbiorcy, niekiedy wtapiali się w tłum.





Na scenie (a może raczej scenach) działo się dużo. Widz nie miał prawa się nudzić.



A wszystko to okraszone było niebanalną muzyką Cezarego Duchnowskiego, która w potężnych wnętrzach Starej Rzeźni wybrzmiała jeszcze mocniej, zapewniając gęsią skórkę na rękach widzów.





Z przedstawienia Kleczewskiej - jak zawsze - wychodziło się z głową pełną myśli. Interpretacja twórczości klasyka oraz sposób jej prezentacji przez artystkę wywołuje różne uczucia.  Spektakl może się więc podobać, ale nie musi. Bez wątpienia jednak zapada w pamięci odbiory jako wydarzenie bezprecedensowe, przez swą formę jedyne w swoim rodzaju.

HP

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja spektaklu "Mister Barańczak" - marzec 2019 r.

Recenzja spektaklu "Przyjęcie dla głupca" - listopad 2018 r.

Recenzja spektaklu "Dziady" - styczeń 2018 r.