Spektakl "Czterdzieści" - grudzień 2017 r.

W niedzielę 17 grudnia 2017 roku odbyło się w Poznaniu bardzo ciekawe wydarzenie kulturalne.  Polski Teatr Tańca raz jeszcze zaprezentował spektakl przygotowany na swoje czterdzieste urodziny. "Czterdzieści", bo taki symboliczny tytuł został nadany przedstawieniu wyreżyserowanemu przez skandynawskiego choreografa Jo Stromgrena, zabiera widzów w sentymentalną, zmetaforyzowaną podróż w czasie. Wraz z bohaterami widowiska rodzimy się, dorastamy i doświadczamy świata.

W przedstawieniu została ukazana historia pewnej kobiety o imieniu Urszula urodzonej z nieprawego łoża w typowej polskiej wiosce, w której każdy wtyka nos w nieswoje sprawy. Jej życie rozpoczęło się pewnego dnia 1973 roku na schodach gabinetu weterynaryjnego. Wówczas jej "rzekomy" ojciec próbował zabić czarne ptaszysko będące alegorią nieszczęścia. Myślał, że jest ono powodem głębokiej nienawiści spoczywającej na dnie jego serca. Matka głównej bohaterki była kobietą lubiącą skakać z kwiatka na kwiatek, czego owocem była mała Urszulka.
Mieszkańcy wioski trudnili się w różnych profesjach, jednak łączyło ich to, że byli wścibskimi realistami. Urszula natomiast bujała w obłokach i kochała muzykę. Musiała wychować się sama. Swoją wyobraźnią tworzyła rozmaite historie. Artefaktem jej wyobrażeniowych opowieści byli na scenie aktorzy, którzy swoim ciałem i ruchami całkowicie poddawali się jej inwencji twórczej. Nieograniczona kreatywność pomogła jej przejść okres niełatwego dzieciństwa.

Dorosłość przyszła szybko, nagle i przykro wraz z jesienią, a z jesienią przychodzi także depresja. Niepoznane są ścieżki, którymi podąża, jednak powszechnie wiadomo jest, że dopada wtedy każdego. Mieszkańcy chodzili tylko do pracy i do domu, skuleni, pogrążeni w otchłani swojego smutku. Urszula nie mogła znaleźć sobie miejsca, nie potrafiła całymi dniami pracować na poczcie, która w pewnym momencie była najpopularniejszym miejscem zatrudnienia w wiosce. Scena, w której mieszkańcy pracując była jedną najbardziej zjawiskowych i energetycznych scen. Niezwykła szybkość i synchronizacja ruchów idealnie pokazywały klimat panujący w zakładzie. Dziewczyna musiała wyjechać, podążyć śladami swojego biologicznego ojca, mistrza gitary, egzotycznego Francuza, który niegdyś trafił do Polski, aby znaleźć nową inspirację. Opuściła swoją ojczyznę, wsiadając w pociąg jadący na południe. Pędziła w nowy, nieznany świat z przypadkowymi osobami. Można było to ujrzeć w niecodziennej scenie, w której pojazd toczył się po torach, a artyści idealnie pokazali jego ruch i trud podróży w tamtych czasach.

Urszula odziedziczyła po matce zafascynowanie płcią przeciwną. Podczas pobytu za granicą czas umilali jej najrozmaitsi mężczyźni, których owijała sobie wokół palca. Uwielbiała z nimi pogrywać. Pewnego razu, jadąc po szosie z kochankiem, usłyszała w radio o tragicznym wypadku na autostradzie. Ofiarą śmiertelną w owym karambolu okazał się jej biologiczny ojciec, którego nigdy nie miała szansy poznać. To wydarzenie wstrząsnęło młodą kobietą. Postanowiła nie zatrzymywać się w miejscu lecz podróżować dalej.

Dotarła na riwierę francuską, gdzie panował szał ciał i niekończąca się zabawa. Na plażach królował alkohol i narkotyki, a ich poddanymi byli niedoświadczeni życiem ludzie, szukający swojego miejsca na tym zagmatwanym świecie. Bohaterka nie miała ochoty na szczeniackie zabawy. Nie wiedziała, co robić dalej. Czuła się niezwykle zagubiona. Innym młodym człowiekiem nie mającym pojęcia co począć dalej ze swoją marną egzystencją okazał się Andrzej. Bohaterowie poznali się w prześmiesznej scenie na plaży, kiedy obydwoje dowiedzieli się, że są z Polski i - co najważniejsze -  mówią po polsku. Nagle zaczęli się obściskiwać i skakać z radości, że spotkali rodaka. Później owa dwójka decyduje się na powrót do ojczyzny. Podczas długiej podróży para zakochuje się w sobie.<

W Polsce dużo się zmieniło. Mieszkańcy wioski byli naprawdę w świetnej formie fizycznej, czego nie można było niestety powiedzieć o ich stanie psychicznym. Tancerze dość ekscentrycznym i specyficznym ruchem ciała idealnie odwzorowali dziwaczne rzeczy, które działy się w głowach ludzi. Szpitale psychiatryczne rosły jak grzyby po deszczu.
Z miłości Andrzeja i Urszuli zrodziła się mała córeczka, Iza. Izunia po mamusi miała zamiłowanie do pasji nieco mijających się z normami społecznymi mieszkańców wioski. Dziewczynka kochała tańczyć. Konserwatywni Polacy długo nie mogli się przekonać do dziwacznego trendu (z wolna rozprzestrzeniającego się po ich miejscu zamieszkania) jakim jest taniec, lecz w końcu ustąpili. Coraz to większa grupa ludzi zaczynała dla zabawy pląsać po wiosce.

Kolejnym przełomowym momentem w sztuce okazał się przyjazd groteskowej orkiestry grającej na instrumentach do góry nogami, jednak ich dziwna technika nie wzbudziła największej kontrowersji. Zrobiła to natomiast informacja o tym, że w zespole występowały same lesbijki. Wkrótce, jak niegdyś matka, tak teraz córka opuściła swoją ojczyznę wraz z lesbijską grupą muzyczną, a Urszula i Andrzej w czterdziestym roku życia postanowili napisać książkę. Była to opowieść o ich własnym życiu, ich podróżach i różnych perypetiach, które będą mogły trwać po nich przez wieki.

Historie prezentowane na scenie na pierwszy rzut oka nie mają nic wspólnego z losami Polskiego Teatru Tańca. Tworzące jednak oś czasu dla prezentowanych wydarzeń daty nie pozostawiają złudzeń. Teatr opowiada o sobie subtelnie i po swojemu. Ubiera swoją historię w magiczną opowiastkę, rzecz jasna, wyrażoną tańcem. Czy główne bohaterki to coś w rodzaju alter ego? A może raczej ucieleśnienie wspomnień?

Spektakl urzekł mnie niecodziennym humorem i wspaniałą grą tancerzy. Świetnie wyreżyserowane przedstawienie z lekką satyrą pokazało moralność Polaków, przez co zostało bardzo dobrze odebrane przez publiczność. Polski Teatrze Tańca, czyż mogłeś lepiej opowiedzieć o sobie?
Weronika Kruszewska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja spektaklu "Mister Barańczak" - marzec 2019 r.

Recenzja spektaklu "Przyjęcie dla głupca" - listopad 2018 r.

Recenzja spektaklu "Dziady" - styczeń 2018 r.