Recenzja spektaklu "Iwona, księżniczka Burgunda" - listopad 2017 r.

17 listopada 2017 r. w Poznaniu miało miejsce bardzo ciekawe wydarzenie. W niedużym gmachu Teatru Nowego odbyło się przedstawienie pt. "Iwona, Księżniczka Burgunda". Spektakl wyreżyserowała Magda Miklasz na podstawie dramatu Witolda Gombrowicza o tym samym tytule.

W sztuce zostały poruszone różnorakie problemy społeczne i moralne. Reżyserka motywy Gombrowiczowskie przełożyła na obecną sytuację polityczną w Polsce. Stworzyła fikcyjne państwo, na którego dworze toczy się akcja przedstawienia. Wyimaginowane królestwo posiada własną flagę, historię, tradycję związaną ze szlachetną rybą karasiem oraz bohaterów. Na czele narodu stoi Ignacy, tytułowany mianem jego Ojca wraz z małżonką Małgorzatą, Królową ludzkich serc. Mimo osób rzekomo sprawujących rządy są one rzeczywiście w rękach czwartej władzy: mediów. Kontrolują one każdy krok, każdego kto znajduje się na dworze. W skład rodziny królewskiej wchodzi także Filip, młody książę, który jednym małym posunięciem zaburza cały porządek w państwie. Filipowi towarzyszy postać Cyryla, nadwornego projektanta mody światowej klasy. Jednak czy rzeczywiście jest on tak dobry, skoro stroje pary królewskiej są takie pospolite? Jedyne co go wyróżnia, to czerwony, wiecznie kręcący się spinner w jego dłoni. Kolejna bohaterka nosi tytuł rzekomej narzeczonej księcia, lecz jest tylko zwyczajną niebrzydką dziewczyną, która nie ma nic do powiedzenia i nie pociąga tak wymagającego i nieokrzesanego Filipa.
Książę, chcąc wzbudzić kontrowersje, zaszaleć i po prostu podbić swoje niekończące się ego, wybiera za żonę Iwonę. Sprawia ona, że cały dwór zaczyna wariować. Boją się jej, przez co obnażają się przed nią, pokazując wszystkie swoje najgorsze wady, mimochodem wypominając swoje najokrutniejsze grzechy i występki.
Filip, który tylko chciał poczuć się lepiej, nie wytrzymuje w końcu presji i zdradza Iwonę z byłą narzeczoną w szokującej scenie, której towarzyszyły niewyjaśnione gesty, ruchy oraz ciekawa gra świateł. Ignacy, wielmożny władca, chcąc oszukać swoje prawdziwe ja (z jednej strony zmęczonego szarą rzeczywistością pantoflarza, a z drugiej agresywnego, zakłamanego zwierzęcia), uczestniczy w burzliwej scenie gwałtu, a Małgorzata ze strachu, że jej największe sekrety wyjdą na jaw, zupełnie traci głowę.

Dzięki użytym środkom artystycznego wyrazu, przedstawienie skłania do refleksji nad otaczającym nas światem, ludźmi i samym sobą, przez co zyskało uznanie wśród widzów.
Weronika Kruszewska

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja spektaklu "Mister Barańczak" - marzec 2019 r.

Recenzja spektaklu "Przyjęcie dla głupca" - listopad 2018 r.

Recenzja spektaklu "Dziady" - styczeń 2018 r.